Początek wydawał się całkiem pospolity... dom szkoła AVS całkiem przyjemnie (czyt. ponad 30km/h) powrót calkiem podobnie...
Po południu na zbiórkę /bo przecież czwartek: )/ a zatem ponownie ta sama trasa...
Zbiórka się skończyła po niej w planach miałem jeszcze zawieźć książkę koleżance mieszkającej w Binarowej(cudnej wsi)
Wszystko pięknie ładnie... książka dostarczona kumpela zadowolona czeka mnie powrót do domu...
Po ok 3 km jazdy (oczywiscie ciemno jak w****binarowej...) Jakiś przemiły zwierz wpadł mi prosto pod koła na droge... Nie wiem kto bardziej był zdziwiony ja czy on... Nie wiem czy był to lis pies kot kuna nieważne... nie wiem i nie chce wiedzieć... w każdym razie w przecudny sposób ominąłem go i pół metra dalej zaliczyłem ogroomną dziure w drodze której oczywiście nie widziałem... tak wiec totalnie nie przygotowany na cokolwiek z całym impetem wrombałem się w nią... wszystko było by ok gdyby nie znienawidzony przeze mnie dźwięk "ppssssssssssssssss" ahh jakie to miłe uczucie... 31:34 + środek Binarowej + rozwalona dętka w przednim kole = szczyt szczęścia do kwadratu... oczywiście z rowera i but do Biecza... DZIĘKUJE CI MIREK za uratowanie w krytyczniej sytuacji i pożyczenie rowera... dzięki Mirkowi dotoczyłem się do domu na 2 kołach: ) (po drodze zabiłem się 4 razy poprzez brak SPDów)
Już sam początek dosyć nietypowy. Maciek postanowił pociągnąc mnie do szkoły: ) Na światłach ustawiliśmy się elegancko za autobusem pojechalismy za nim kilka km. Wyjechaliśmy za miasto troche ciasno było za tym autobusem we 2 wiec maciek ustąpił /głupszemu/ i dał mi sie wyszaleć: ) Kierowca autobusu juz od poczatku wiedzial ze jedziemy za nim.. co zatem zrobił? przy 64km/h nagle po hamulcach do dechy co jeszcze nie było problemem... Następnie jednak po całkowitym zatrzymaniu na przystanku na ktorym nikt nie wsiadal ani nie wysiadał wspaniały kierowca (właśnie w chwili gdy odwróciłem się aby zobaczyć czy Maciek mnie juz dogania) wrzucił wsteczny i tym razem gaz do dechy prosto na mnie... Nie jestem w stanie opisać mojego zdziwienia w tym momencie... serce moje słychać było pewnie z 2m... taran... szybkie wypięcie z SPD i biegiem ucieczka przed taranem.... brakło centymetrów i pozostał bym pewnie bez koła... na szczęście skonczyło sie dobrze... autobus odjechał ja pozostałem(w szkoku)
następnie do szkoły caly czas ponad 30... do domu załamka ledwie 25-28 na prostej...
Później wieczorkiem jeszcze 2 obroty korby z Maćkiem Bartkiem i Patrykiem....
tekst dnia (jedziemy z Mackiem z latarkami czołówkami nagle ktoś krzyczy:) "EEEEJ GŁOWA CI SIĘ ŚWIECI"
Teraz już pełen szpan boo oto linki do moich towarzyszy przy dzisiejszej małej przejażdżce: Kinga & Maciej /ktory jeszcze chyba dzisiejszej trasy nie odnotował/
w kazdym razie dziekować wszelkim dobrym ludzią: )
Same problemy z tymi Ośkami... Łamliwe niepewne...
Co do drogi to (droga Ośko xD) dziś po raz drugi w tym roku zaliczony Dębowiec następnie Jasło tym razem jednak nie sam tylko z terenowym Maciejem ktoremu serdecznie gratuluje dzisiejszej setki: )
Wieczorem z Aniasz jeszcze 2 obroty koła <--- dla dobra Macieja nie informowałem go o wieczornych jazdach bo znajac jego pomimo jutrzejszej matury dał by się namówić...
Walka z wiatrem okazuje się niejednokrotnie wiele trudniejsza niż walka choćby z wiatrakami: )
szczegóły TU (blog Macieja) _________________________________________________________________________________ Wielka potrzeba okularów przeciwsłonecznych...
Jest to czwarty wpis na "blogu"... Jak narazie na tym blogu będą się znajdowały tylko i wylacznie statystyki.... innymi słowy narazie nic od siebie... jest to spowodowane brakiem czasu /i chęci również/ może za jakiś czas cokolwiek ruszy... jak narazie cyferki: )