Dwie drogi do wyboru.. rzut monetą wskazał drogę przez miasteczko Kaluza przez którą według Bartka mapy jest droga do miejscowości Humenne. W rzeczywistości droga taka nie istniała tzn istniała ale nie dla mnie nie na tym sprzęcie (las kamienie i ogromne przewyższenia...) Po kilku km obrót o 180 stopni i wariant drugi przez Vranów... Zgodnie z Planem Bartek towarzyszył mi kawałek mimo ze niewielki to bardzo mu za to dziekuje... Troszke nerwów przez brak mapy wczorejsze zmęczenia oraz umowę z "naszymi" na 14 max 15 w Bardejovie. Od początku wiatr w twarz. Ogólnie duży ruch na drodze (dużo tirów) ale ogólnie kierowcy bardzo ładnie sie zachowywali nie trąbili i omijali dosyc sporym łukiem (poza paroma wyjątkami) na 75 km kryzys, brak czasu i chwilowy brak sił... Wiatr tak mocny że trudno utrzymać na prostej 20km/h. Na szczęście udało mi się dotoczyć jakoś do Kapusan a z tamtąd już (ku miłemu mnie zaskoczeniu) tylko 37 do Bardejova. w Bardejovie 13:45 przed bardejovem troszke mnie zmoczyło (ciepły deszczyk). Dostałem smsa że moi wybawcy będą w Bardejovie calkiem niedługo. W czasie odpoczynku w bardejovie (oczekiwania na wsparcie) poznałem 2 Miłych rowerzystów jadących z Zagórza. Bardzo miło się rozmawiało po ok pol godzinki pojawiła się ekipa z Sitnicy (niewiem co oni tam robili; p) Ogólnie radocha na maxa bo samemu tak średnio miło się jedzie zwłaszcza poza granicami państwa... Dzięki wsparciu z Bardejova do Gorlic cały czas z górki: )
OGROMNE PODZIĘKOWANIA DLA: w pierwszej kolejności Bartka oraz jego miłych rodziców wszelkich rowerzystów spotkanych na drodze Wspaniałej ekipy ratunkowej bez której była by pewnie wielka męka...
Dostałem propozycje(zaproszenie) od Bartka aby skoczyć z nim na Słowację na 2 dni... Plan ambitny i ciekawy: Wsiadamy na rowery jedziemy nad Zemplínską Šírave tego samego dnia dojeżdżają tam jego rodzice. Z powodu braku czasu umówiliśmy się że dnia drugiego powróce sam (on będzie tam wraz z rodziną przez tydzień)... Dzień wyprawy nadszedł szybciej niż by się zdawało...
7:30 msza później małe spóźnianie inicjatora (nic się nie stało) następnie w droge... według mapy najkrótsza trasa < 140 km. Na początek mocne uderzenie na Konieczną następnie w Zborovie w lewo na Svidnik--->Stropkov--->j. Domasa--->Vranov--->Strazske--->Michalovce--->i docelowo do miasteczka o nazwie Vinne: )
Po drodze szaleństwo wiaterek w plecy w dodatku na odcinku Nizna Polianka do samego Svidnika ostro za słowackimi kolażami (dzieki wielkie za pociągnięcie) caly czas okolo 40km/h... Ogólnie tempo zabójcze... Mnóstwo na prawdę mnóstwo kolarzy wszelkich kategorii... fill kulturka wszyscy machali pozdrawiali witali się na wzajem: )
Dzień pierwszy baardzo pozytywnie... Sakwy spisywały się świetnie pogoda ok (mocno grzało
wieczorem straszyła burza) tempo NIEZIEMSKIE (zbyt wysokie...) kondycja ok... Mialem obawy typu "kto wstanie dnia następnego i pojedzie za mnie"... Trochę bałem się że zabraknie sił...
Ostatnio bardzo dobitnie wszystko wskazuje mi na to że jest choć troszkę prawdy w słowach "nieszczęścia chodzą parami"...
Ostatnio dętka moja zaraz później Macka...
Niedawno pożegnałem się z osią. Dziś kolejna tym razem Bartka została posłana w kierunku złomowiska na (nie) wieczny spoczynek... Na szczęście nie pękła całkiem jednak kształtem prawdopodobnie przypomina wspaniały owoc jakim jest po prostu banan: ) Sam nie wiem co o tym wszystkim myśleć...
Co do trasy to very pozytywnie wreszcie powyżej 100 jednak średnia predkość ehh średnio wymarzona...
Z ciekawszych spraw to witaj Yeti!! zostałaś złapana w sieć: D miło że dołączyłaś... tylko pogratulować ostatnich osiągnięć... pozdrawiam...