Chmury burzowe troche grzmi ale co tam... but w stronę Moszczenicy: ) Po dojechaniu do "pod kogutka" w Stróżówce ulewa na całego ktora czesciowo przesiedzialem na przystanku: )
przestało mocno lać to w dalsza droge... po przejechaniu zaledwie 5 km droga suchutka... w Moszczenicy nie spadła nawet kropla deszczu... tak jak w Sitnicy Rożnowicach Racławicach Binarowej Bieczu i Bog raczy wiedziec gdzie jeszcze....
Dojechałem do Gorlic ponownie mnie zlało i wrocilem do dom....
Już sam początek dosyć nietypowy. Maciek postanowił pociągnąc mnie do szkoły: ) Na światłach ustawiliśmy się elegancko za autobusem pojechalismy za nim kilka km. Wyjechaliśmy za miasto troche ciasno było za tym autobusem we 2 wiec maciek ustąpił /głupszemu/ i dał mi sie wyszaleć: ) Kierowca autobusu juz od poczatku wiedzial ze jedziemy za nim.. co zatem zrobił? przy 64km/h nagle po hamulcach do dechy co jeszcze nie było problemem... Następnie jednak po całkowitym zatrzymaniu na przystanku na ktorym nikt nie wsiadal ani nie wysiadał wspaniały kierowca (właśnie w chwili gdy odwróciłem się aby zobaczyć czy Maciek mnie juz dogania) wrzucił wsteczny i tym razem gaz do dechy prosto na mnie... Nie jestem w stanie opisać mojego zdziwienia w tym momencie... serce moje słychać było pewnie z 2m... taran... szybkie wypięcie z SPD i biegiem ucieczka przed taranem.... brakło centymetrów i pozostał bym pewnie bez koła... na szczęście skonczyło sie dobrze... autobus odjechał ja pozostałem(w szkoku)
następnie do szkoły caly czas ponad 30... do domu załamka ledwie 25-28 na prostej...
Później wieczorkiem jeszcze 2 obroty korby z Maćkiem Bartkiem i Patrykiem....
tekst dnia (jedziemy z Mackiem z latarkami czołówkami nagle ktoś krzyczy:) "EEEEJ GŁOWA CI SIĘ ŚWIECI"
Rano nagle zrywam sie z łóżka okazuje się ze budzikiem rzuciłem poł godziny wcześniej bo przeszkadzał mi w spaniu...
Biegne pakuje plecak nie wiem co sie dzieje patrze za okno a tam wszystko zamokło xD DESZCZ PADA... Chwila przemyślenia... deszcz+oś krzywa=po raz pierwszy od 1.04.2009 do szkoly nie rowerem lecz busem...